Dziś Maciek skończyłby 47 lat… Ale zdecydował się (chyba) świętować to już w wieczności.
Pierwszy raz od śmierci śnił mi się. Jednak nie widziałam jego twarzy, tylko odsłonięty korpus (tak jak to było podczas ostatnich odwiedzin w szpitalu) i nogi. Wrócił do domu, żeby umrzeć, ale tutaj się jego stan poprawiał. Sprawdzałam, czy lepiej oddycha i cieszyłam się, ze nie zdążyłam pozbyć się jego ubrań, bo mógł założyć dresy.
Zapisuję, bo to dziwne się wydaje. Zobaczymy, co będzie dalej.
U nas na górce jest bardzo wiosennie. I niech tak zostanie. Mam serdecznie dość zimy. teraz pojawił się dodatkowy element, z powodu którego nie będę jej lubiła.